Ubawiłam się szukając przykładów do tego wpisu, którego tytuł na samym początku brzmiał zupełnie inaczej: jak nie dać się znaleźć rekruterom? Ja, ex rekruter po zapisaniu punktu „Nie zkładaj profilu na LinkedIn” miałam spazm. Po kilku próbach i modyfikacjach uznałam, że wpis musi być do rekruterów skierowany. Nie da rady.
Język ojczysty, a język obcy.
LinkedIn jest globalną siecią kontaktów biznesowych, jego oficjalnym językiem jest angielski, pomimo, że angielski jest dopiero trzecim najpopularniejszym językiem na świecie (język ojczysty dla ponad 3,5 milionów ludzi i drugi język obcy dla pół miliona dla których jest to drugi język).
Ty, na LinkedIn możesz mieć profil w kilku językach. Ba! Nawet więcej każdy z nich może odpowiadać innej funkcji. Np. profil po angielsku może uwypuklać inne Twoje produkty / cechy / umiejętości niż ten po polsku, który będzie wyglądał jak CV. Rekruter czy klient znajdzie jednak profil w tej wersji, w jakiej sam przegląda LinkedIn na co dzień.
Niestety niezależnie od języka w jakim użytkownicy platformy się posługują i bez względu na to, czy jest to ich język ojczysty, czy też nie profile na LinkedIn obfitują w literówki. Dla rekrutera to niezła pożywka. Serio.
Jestem królową literówek w każdym języku, choć do wersji angielskiej mojego pisania łatwiej o poprawiacze i zautomatyzowane wsparcie. Jeśli, choć czujesz, że angielskim władasz biegle, masz w sobie tyle pokory by sprawdzić, czy to co napisałaś jest poprawne, to zrób to!
Podpowiadam zatem darmowe narzędzie, które nie raz pewnie uratowało mój honor:
Grammarly – prosta aplikacja, która nieraz poprawiła mi nie tylko przecinek, ale i zmiksowane frywolnie litery!
Wróćmy jednak do tematu!
„Może to celowe…” – pomyślałby wprawny rekruter.
Doświadczenie rekruterskie nauczyło mnie jednak, że kreatywności dotyczącej CV nie należy się już dziwić, a literówki mogą być… sposobem na ukrycie sie przed rekruterami! Jako zawodowa wyszukiwaczka talentów zawsze miałam nadzieję, że to celowy zabieg, bo dowiedziałam się o nim od jednego z kandydatów na stanowisko IT.
Wytłumaczył mi, że nie chce zamykać swojego profilu całkowicie, bo jest otwarty na propozycje z rynku, ale otrzymuje ich tak dużo, że postanowił zmodyfikować ortografię kilku słów kluczy na swoim profilu, więc zamiast „sales” pojawiło się „sails”, a zamiast „engineer” – „engiinear”.
To zabawa w kotka i myszkę. Miałam z takimi przypadkami dużo doświadczenia z branży IT, kiedy kontaktowałam osoby bardzo często zapraszane do procesów rekrutacyjnych – w takich wypadkach były to literówki celowe. Tak musze przyjąć.
Nie, to nie jest celowe, to po prostu nieuwaga.
Rekruterko, Rekruterze!
Czy jako rekruter światły i elastyczny sprawdzasz inne opcje zapisu stanowiska dla wyławiania perełek? Literówka nie musi oznaczać, że kandydat jest niegodny stanowiska. Literówka – ludzka rzecz. Zwłaszcza w języku angielskim (wiem co mówię).
Komentując obrazki powyżej: pochodzenie kandydatów, liczbę profili odpowiadających danej „kategorii literówki”, czy Ty dajesz szansę takim profilom, czy traktujesz literówki dodając te wariacje na temat tytułów stanowisk?
A Ty?
Rekruterko, rekruterze, kandydacie, freelancerze, czy Twój profil ma jakieś haczyki na rekruterów? Jesteś pewna, że nie ma tam ani pół literóweczki?
Sprawdź.
A może napiszesz jaka była Twoja największa literówkowa wtopa?